Moje poszukiwania zatrudnienia w charakterze magazyniera w Kaliszu trwały bardzo długo. Wszystko przez to, że zawsze coś stawało mi na przeszkodzie by dotrzeć na umówioną rozmowę kwalifikacyjną. Raz tuż przed rozmową kwalifikacyjną wypadł mi ząb, innym razem zaspałem, jeszcze innym po prostu zapomniałem. Po pewnym czasie zacząłem podejrzewać, że utrudniając mi dotarcie na rozmowę jakaś siła daje mi znak, że praca w magazynie nie jest dla mnie.
Jako, że od urodzenia jestem osobą szczerze wątpiącą w jakiekolwiek siły zewnętrzne, postanowiłem nie przejmować się dotychczasowymi niepowodzeniami i poświęcić dalszym poszukiwaniom zatrudnienia w magazynie. Na kolejną rozmowę umówiłem się, na przekór wszystkim zabobonom i przepowiedniom, w piątek trzynastego o godzinie trzynastej. Przed umówionym spotkaniem ustawiłem sobie trzy budziki i dwa przypomnienia. Wcześniej sprawdziłem czy na pewno mój telefon działa, skontrolowałem stan swojego uzębienia i zajrzałem pod maskę wiecznie psującego się samochodu.
Na rozmowę na stanowisko magazyniera w Kaliszu, magazynier Kalisz, dotarłem piętnaście minut przed czasem, co uznałem za dobry omen. Jako, że nie wiedziałem do jakiego dokładnie biura mam się udać, postanowiłem wykonać telefon do osoby, która dzwoniła do mnie z informacją o zakwalifikowaniu na dalszy etap rekrutacji. Trochę zdziwiło mnie, że numer nie odpowiada, jednak nie wywołało to u mnie żadnego niepokoju. Gdy za pomocą własnej dedukcji udało mi się znaleźć odpowiednie biuro w wielkim wieżowcu, okazało się, że jest ono zamknięte na cztery spusty, a na liczne pukania i dzwonienia nikt nie odpowiada. Okazało się, że zostałem wystawiony do wiatru. Wtedy zdałem sobie sprawę, że chyba praca magazyniera naprawdę nie jest dla mnie i czas poszukać czegoś innego.